niedziela, 28 lutego 2016

    Rozdział 13
                                                                       *LILY*

Zaparło mi dech w piersiach, dosłownie przez chwilę nie mogłam oddychać z zachwytu. Leo gapił się z otwartymi ustami, a Nico patrzył na nas wyraźnie zadowolony z naszej reakcji. Łódka uderzyła o brzeg
-wow- mruknął Leo -niezłą masz tą chatę
Wysiadłam, uważając żeby tym razem się nie potknąć. Wielki czarny pałac zdecydowanie zachwycał. W fasadzie połyskiwały drogie kamienie, a na czterech wieżach siedziały jakieś ptaki, dopiero potem zauważyłam, że to nie były zwykłe ptaki, a raczej ich szkielety. Stanęliśmy przed ogromną bramą
-zaczekajcie chwilę- powiedział Nico
Syn Hadesa potrafił przenosić się z miejsca na miejsce, używając cienia. Raczej trudno to wytłumaczyć, po prostu nagle zmienił się w ciemną mgłę, a stało się to tak szybko, że gdybym mrugnęła, wszystko bym przegapiła.
Kładka mostu zwodzonego wolno opadła i drzwi zostały otwarte.
Styks oplatał pałac jak fosa i idąc z Leonem po moście i patrząc w dół, miałam wrażenie, że w rzece pływają ciała. Wolałam się nie upewniać.
-nie ma żadnych strażników -spytałam
-jest kilku- odparł Nico -ale kumplujemy się, a poza tym jestem synem ich szefa, raczej nie będą robić problemów.
Ruszyliśmy na przód.
-widzisz, w Erebie raczej nikt się nikim nie interesuje. Oprócz tego miejsca i przy bramach, nigdzie nie ma strażników.
-przy bramach? -zdziwił się Leo
-to tam gdzie dusze zostają przydzielone do zaświatów. Są trzy bramy. Elizjum, Pola Kary i Łąki Asfodelowe.
Szliśmy długim korytarzem. Wewnątrz pałacu również był czarny marmur a podłogi były wyłożone grubymi, czerwonymi dywanami. Co jakiś czas w ścianie tkwiły wbite pochodnie, ale pewnie tylko dla ozdoby, bo w górze dostrzegłam zwykłe świetlówki. Obrazy na ścianach przedstawiały sceny śmierci w rozmaity sposób. Nico poprowadził nas do sali, gdzie na środku stał wielki, czarny tron. Przy oszklonej ścianie, tyłem do nas stał wysoki mężczyzna.
-wejdźcie- powiedział głosem, którego nie powstydził by się Szatan.
-ojcze- odezwał się Nico
Hades powoli się do nas odwrócił.
Oniemiałam. Ekhem, nie wiem czy wypada mi tak mówić o własnym wujku, ale Hades był nieludzko przystojny. Ubrany był w czarne spodnie, ciężkie wojskowe buty, koszulę opinającą muskularny tors (zgadnijcie w jakim kolorze) a na ramiona miał zarzuconą skórzaną kurtkę, z której kieszonki wystawała główka czerwonej róży. Kręcone czarne włosy sięgały mu do linii mocno zarysowanej szczęki, na której widniał trzydniowy zarost. Miał ostre rysy twarzy, a oczy czarne jak smoła. Nie tak jak oczy Nica, które były w odcieniu gwieździstej nocy, ale przerażająco czarne, jakby mogły zajrzeć do twoich myśli. Jednak tak jak w przypadku mojego przyjaciela, Hades miał pod oczami ciemne cienie. W mojej głowie od razu zaczęłam robić listę różnic i podobieństw (tych było znacznie mniej) pomiędzy ojcem i synem. Po pierwsze Nico do czarnych spodni zazwyczaj nosił srebrne łańcuchy, po drugie zamiast glanów wolał czarne trampki. Poza tym Nico miał łagodniejszy wyraz twarzy. No i po Hadesie w ogóle nie widać, żeby kiedykolwiek się uśmiechał. Nico robił to rzadko, ale jednak. A jak już się uśmiechał, to robił to tak szczerze i wyglądał wtedy tak... ee dobra, dość!
-ojcze- powtórzył Nico -to jest Lily Stone, od Posejdona i Leo Valdez, syn Hefajstosa.
Hades spojrzał w naszą stronę.
-hmm Hefajstos
-tak psze pana- powiedział Leo trochę bardziej piskliwym głosem niż zazwyczaj
-i mój nieudany brat, Posejdon
Ej! Wkurzyłam się za tego "nieudanego", niech lepiej spojrzy na siebie. Oczywiście nie powiedziałam tego na głos, życie mi jeszcze miłe. Pokiwałam tylko głową.
Król umarłych niespodziewanie uśmiechnął się pod nosem (no proszę, a jednak!)
-boicie się mnie... dobrze.
Machnął w naszą stronę ręką, zapraszając nasz do wielkiego czarnego stołu. Skuliłam się na zimnym kamiennym krześle, które było dwa razy większe niż normalnie. Kurcze ten facet ma jakąś obsesję, słowa  "wielki" i "czarny" powinny dosadnie opisać Dom Hadesa. Wszystko w nim było wielkie i czarne. Hades odchrząknął i zaczął mówić.
-wzywałem tylko mojego syna- słowo "syna" wymówił z dziwnym wahaniem -ale skoro wy też jesteście, nie mam nic przeciwko. O ile się orientuję trójka to szczęśliwa liczba, jeśli chodzi o wyprawy półbogów.
Przeczesał dłonią włosy, Leonowi zaburczało w brzuchu.
-ach no tak, macie moje pozwolenie na spożywanie posiłków.
Wydało mi się to dziwne, ale przypomniało mi się jak Jason opowiadał mi mit o tym, jak Kora stała się Persefoną. Hades dał jej wtedy do zjedzenia granat, żeby zatrzymać ją przy sobie. Bo jak zje się cokolwiek w Erebie bez pozwolenia Króla, zostaje się tu na zawsze. Hmm Persefona... właściwie gdzie ona jest? Spytałam o to Nica.
-jest lato, więc siedzi na górze razem ze swoją matką, Demeter. Tak właśnie powstały pory roku. Jak wiesz, Demeter jest panią natury, a plony, kwitnięcie drzew i roślin, i mnóstwo innych rzeczy zależy od jej humoru i woli. Przez pół roku Kora jest z Demeter, to jest przez wiosnę i lato, a drugie pół roku spędza tutaj ze swoim mężem jako Persefona, i wtedy jest jesień i zima- powiedział Nico z uśmiechem wyższości, który miał mi zakomunikować, że wciąż wiem mniej od niego, a on i Leo (w jego wersji z naciskiem na ON) wspaniałomyślnie mi wszystko tłumaczy.
-no właśnie nie do końca jest tak jak mówisz- powiedział Hades
-co to znaczy?- odezwał się tym razem Leo
-o tym właśnie chciałem porozmawiać, ale najpierw może coś jednak zjecie.
Na te słowa natychmiast zza rogu wyłoniły się duchy zmarłych z tacami w rękach. W mgnieniu oka nakryły stół. Trochę podejrzliwie patrzyłam na duchy.
-słyszałam, że dla wybitnie złych dusz Hades osobiście wymyśla karę. A jedną z nich jest wykorzystanie twojej duszy jako materiał, rozumiesz? Robią z ciebie majtki dla Hadesa- szepnęłam do Leona
Jeden duch z głośnym hukiem postawił przede mną talerz, chyba go uraziłam.
W każdym razie na stole pojawiły się świece, srebrne sztućce, serwety, ciężkie kielichy- tak jak reszta zastawy były wysadzane szmaragdami. Było wiele półmisków z potrawami, a większości nie potrafiłam nawet nazwać. Mięso najlepszego gatunku, wina, jaja przepiórcze, zupa krem z migdałami, jabłka w karmelu i co najmniej trzydzieści rodzajów przystawek. Czułam się trochę głupio z moich czarnych spodenkach, za dużej koszulce i znoszonych, popisanych trampkach.
-no więc- zaczął Hades- jak już zauważyliście, Persefona gdzieś zniknęła, Puf i nie ma. Waszym zadaniem jest ją odnaleźć.
-to tyle?! -wykrzyknął Nico -sprowadziłeś mnie i moich przyjaciół tylko dlatego, że Persefona zginęła?! Co ty sobie myślisz, dlaczego sam jej nie poszukasz? Pewnie sama od ciebie uciekła!
-Nico...-próbowałam go uspokoić
-mówiłeś, że chodzi o moją siostrę! Przyjechałem tu dla Bianki!
-przypominam ci chłopcze, że jestem Hades, mogłeś się tego spodziewać. Innych dzieci, niestety, nie mam.
-a co z Hazel? -wtrącił nieśmiało Leo
-ona jest z Rzymu. To córka Plutona, nie Hadesa. W każdym razie, inaczej byś nie przyjechał. Twoja siostra nie żyje, pogódź się z tym wreszcie, odrodziła się w innym ciele. Mi też nie jest z tym łatwo. Wolałbym, żeby role się odwróciły.
-co to znaczy? Wolałbyś, żebym to ja zginął zamiast niej?
Oczy boga umarłych były zimne jak stal
-taka jest prawda, Nico. Zaakceptuj ją.
Syn Hadesa zacisnął ręce w pięści i wysyczał jakieś greckie przekleństwo przez zęby.
-hej, spokojnie. Może chcesz... -nie dał mi dokończyć zdania
-przyjdę do ciebie potem -szepnął, a głośniej powiedział -duchy zaprowadzą was do pokoi.
Rzucił Leonowi krótkie spojrzenie i wyszedł. Zostaliśmy sami z Hadesem, który nie przeciągając, zawołał swoje duchy.
-zostańcie tu jak długo chcecie -rzucił -ach i jeżeli jakimś cudem zawędrujecie w okolice stanowisk segregacji dusz, pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się do tamtej otchłani, chyba że marzy wam się spacer po Tartarze.
Hades także wyszedł z sali a ja zostałam sam na sam z Leonem.
-jak można być tak podłym? Przecież on powiedział wprost swojemu synowi, że chce jego śmierci
-podejrzewałem, że gość może mieć nie równo pod sufitem, ale bez przesady -mruknął Leo
obróciłam się na krześle i aż podskoczyłam ze strachu. Za mną, jakieś pół metra nad ziemią unosiły się dwie zielonkawe postacie. Chłopak i dziewczyna w wieku mniej więcej osiemnastu lat.
-zaprowadzę Cię do pokoju, Leo. Mam na imię Ryan -odezwał się chłopak
Jak na ducha, prezentował się nieźle. Był nawet podobny do Syna Hefajstosa, też nosił szelki i  białą koszulkę. Tyle, że duch miał jeszcze na sobie kapelusz i złote, świecące buty. I blond włosy opadające na oczy.
-a ja mam na imię Rozalia i będę na twoje usługi
-ee d-dzięki -wyjąkałam. Na "moje usługi"? co to ma być?
Rozalia też była bardzo ładna. Miała długie białe włosy, a ubrana była w fioletową sukienkę z mnóstwem łańcuszków i dopasowane buty.
Poszliśmy krok w krok (jeśli można się tak wyrazić o kimś, kto właściwie nie chodzi a płynie w powietrzu) za naszymi pomocnymi duchami. Okazało się, że przydzielono mi pokój niedaleko pokoju Leona, tak że wychodząc ode mnie można było z łatwością dostrzec drzwi Leo. Rozalia otworzyła przede mną drzwi. Ryan zrobił to samo.
-widzimy się potem -rzucił do mnie Leo i wszedł do swojego pokoju. Poszłam w jego ślady.
-myślałam, że duchy przenikają przez drzwi
-owszem -odpowiedziała Rozalia -ale tylko jeśli właściciel nie ma w nich klucza. Bo duchy dostają się właśnie przez dziurkę od klucza.
-na prawdę?
-tak. To śmieszne co ludzie potrafią wymyślić, jeśli chcę mogę nawet udawać, że chodzę i mieć normalną barwę.
Na dowód postawiła stopy na ziemi a jej skóra przybrała prawie normalny odcień, no i stała się mniej przeźroczysta.
-nieźle -podsumowałam -chociaż to znaczy, że po ulicy koło mnie mogą sobie łazić duchy? -wzdrygnęłam się
Dopiero potem uświadomiłam sobie, że to moje wzdrygnięcie mogła źle odebrać, ale na szczęście nic na to nie wskazywało.
-Ile masz lat, to znaczy ile miałaś lat zanim umarłaś?
-siedemnaście
Jest tylko kilka miesięcy ode mnie starsza, jak to się stało, że umarła? Nie miałam odwagi jej o to pyta.
-i masz te siedemnaście lat, od ilu lat?
Roześmiała się
-od jakichś dwudziestu z kawałkiem, to bardzo mało. Ryan jest ode mnie "starszy" pod tym względem o kilkanaście lat.
Usiadłam na miękkim łóżku.
-pójdę już. Rozgość się, a gdybyś czegoś potrzebowała, zawołaj mnie. Myślę, że wiem gdzie powinniście zacząć szukać wskazówek dotyczących Persefony.
-dzięki Rozalio, do zobaczenia.
Uśmiechnęła się i "wyszła" przez zamknięte drzwi. A ja rozłożyłam nogi na łóżku, rozkoszując się chwilą samotności.

2 komentarze:

  1. Pierwszyyy!!!! Twój chłopak Cię kocha.
    Cudowny rozdział kochanie jak wszystkie twoje rozdziały. Pisz dalej bo uwielbiam to czytać nawet jak mnie wyzywasz, że nie wiem o co chodzi bo nie czytałem Percy'iego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz wyżej jest strasznie słodki XDDD ^^^^^

    Aaaa rozdział supi i czekam na nexty ;)

    OdpowiedzUsuń