piątek, 17 kwietnia 2015

                                                                 

Rozdział 11



                                                                 *LILY*

Silver podrzuciła nas do całkiem fajnej knajpki. Zamówiliśmy pizzę i colę. Nie było to może najzdrowsze śniadanie, ale jakie dobre! Kto wie, ile razy jeszcze będzie nam dane jeść pizzę.
-Czyli w sumie jaki mamy plan? –spytał Leo przeżuwając swój kawałek  capriciose z podwójnym serem. Nico też spojrzał na mnie.
-O co chodzi? –spytałam lekko zdenerwowana –dlaczego to ja mam mieć plan?
-cóż jest wiele powodów –powiedział Leo –na przykład… masz najdłuższe włosy. Wyszczerzył zęby. Wolałam nie mówić, że do jednego z nich przykleił mu się kawałek bazylii.
-okey –postanowiłam się z nim podroczyć i zarzucić planem godnym Einsteina –Dostac się do Hadesu. Nie umrzeć. Zobaczyć Cerbera.
Wiem, że to dziwne, ale zawsze chciałam zobaczyć tego piekielnego psa na żywo. Pani O’Leary jest super. Byłam z nią dużo razy na spacerach z Percym, ale Cerber- pies samego pana Hadesa, pies rodem z piekła, to było coś!
-Super Lily –mruknął Nico –a jak się tam dostaniemy?
-bo ja wiem –odparłam znudzona –to twój stary ma tam chatę.
-dobra, więc na początek musimy zapłacić Charonowi za przeprawę przez Styks
-Styks –skrzywił się Leo –nie ma innego sposobu?
-Podziemie jest otoczone rzeką Styks, rozumiesz? Coś takiego jak fosa dookoła zamku. Żeby się tam dostać trzeba się przez nią przeprawić, a to może zrobić tylko Charon.
-więc wystarczy mu zapłacić? –zdziwił się Leo
-To zależy od jego humoru –Nico uśmiechnął się łobuzersko
-a co jeśli akurat będzie nie w sosie? –spytałam
-wtedy wymyśla różne gierki. Trzeba odgadnąć zagadkę albo zagrać z nim w pokera. Nie ma się szans do Charon strasznie oszukuje. Szczególnie jeśli nie dostanie wypłaty. A jeśli spotka żywych to najczęściej po prostu ich zabija. Lubi topić w rzece. Co jest? Czemu nie jecie?
Spojrzeliśmy z Leo po sobie.
-No ale ja, jako syn szefa mam fory. Nie musicie się o nic martwić –spojrzał w podłogę –tak myślę –cos tam jeszcze mruczał
-co mówisz? –zapytałam
-nic, nic –zmieszał się –wcinaj, zimna już wcale nie jest taka dobra.

                                                                                         ***

Jeszcze raz dokładnie obejrzałam swój miecz. Złote litery błyszczały w słońcu. Dalej nie wiedziałam co oznaczają dwa słowa łacińskie. Mare Mortis? Oh, kto wymyślił łacinę? Nico i Leo powinni rozumieć tak proste słowa ale tak to jest jak nie słucha się na lekcjach w Obozie Herosów. Siedzieliśmy na ziemi pod wielką, białą literą H. H jak Hades. To tutaj znajduje się wejście do Podziemia. Za żadne skarby świata nie dało się ich otworzyć, w związku z czym ja i Leo siedzieliśmy na trawie a Nico produkował się próbując przemówić do swojego ojca. Modlił się, żądał, prosił a nawet groził śmiercią (to chyba nie było rozsądne, grozić że zabije się własnego tatę-pana śmierci?) Hades najwidoczniej miał inne zajęcia niż pogaduchy z synem. Wyobraziłam go sobie wydającego polecenia dla swoich osobistych krawcowych-szkieletów co do kroju swoich nowych majtek z dusz potępionych. Uroczo. Spojrzałam na Leo i na jego plecak i nagle coś mi się przypomniało. Kawałek papieru, który dały nam Hekate i Selene. Podniosłam leżący na ziemi plecak Leona i wyjęłam z niego kartkę. Były tam pojedyncze, greckie słowa, których nie rozumiałam.
η φιλια
εκδίκηση
αγάπης το
μαχητικό πνεύμα
σκοπός
το πνεύμα
η ύπαρξη
του θανάτου
Annabeth próbowała uczyć mnie zarówno łaciny jak i greki ale te starożytne języki w ogóle nie wchodziły mi do głowy. Zdecydowanie wolałam ćwiczenia fizyczne. Poza tym moja przyjaciółka wprowadzała dopiero podstawy, jak każdy zakładała, że posiedzę w Obozie trochę dłużej niż zdążyłam przed swoją pierwszą misją.
-chłopaki! –zawołałam
Leo przysunął się do mnie a zrezygnowany Nico poszedł w jego ślady.
-mój tata ma mnie w nosie- oświadczył zrezygnowanym głosem
-dosłownie? -spytał zaczepnie Leo –w takim razie jesteście oboje w doskonałej pozycji, abyś mógł poprosić go o wpuszczenie nas do Podziemia.
Nie pozwoliłam im zacząć się kłócić.
-Na tej wiadomości od Selene i Hekate są greckie słowa, nie potrafię ich odczytać. Nico wziął ode mnie kartkę i zaczął tłumaczyć.
-z tego co widzę to nie jest zdanie tylko pojedyncze słowa. Pierwsze oznacza „przyjaźń” później mamy „zemsta” „miłość” „walka” „przeznaczenie” „duch” „istnienie” i „śmierć” niewiele mi to mówi… ale tutaj jest coś jeszcze, zbyt zamazane aby dokładnie odczytać.
Leo wziął od niego wiadomość
-To na sto procent jakieś imię, wydaje się, że męskie ale mogę się mylić.
-o co w tym chodzi? –zniecierpliwiłam się –jak na razie mamy same pytania. Zero odpowiedzi. Schowałam zwitek pergaminu z powrotem do plecaka Leona. Podeszłam chwiejnym krokiem do wielkiej litery H i wściekła, kopnęłam w nią z całej siły. Wbiłam miecz w twardą ziemię i nawrzeszczałam na Hadesa. O dziwo, ziemia zaczęła się osypywać i pojawiło się niewielkie wejście. Nicowi opadła szczęka z niedowierzania.
-hm –mruknął Leo –spodziewałem się wielkich czarnych wró™ z przymocowanymi czaszkami ofiar i jakiegoś piekielnego strażnika. I gdzie komitet powitalny? Halo! Swoją obecnością zaszczycił Was sam Leo Valdez!
-możemy tak po prostu wejść? –zwróciłam się do Nica
-Widzisz Lily, z wejściem do Podziemia nie ma problemu, sztuczka polega na tym, że praktycznie nia da się stamtąd wrócić żywym.
Uśmiechnął się szelmowsko i wszedł pierwszy w ciemność. Leo spojrzał na mnie i z wahaniem ruszyliśmy za nim. Nico Rozejrzał się po wnętrzu i zmarszczył brwi.
-Dziwne –mruknął pod nosem –jest inaczej niż zapamiętałam z mojej ostatniej wizyty. Tam powinien czekać Charon z łódką i bezpiecznie przewieźć nas przez Styks –wskazał na kawałek ziemi.
Leo zamachał rękami
-Jeśli widzisz tu Styks albo jakąkolwiek podziemną rzekę to mnie oświeć bo najwidoczniej oślepłem.
Istotnie. Wokół widać było tylko czarne skały i ziemię, nigdzie ani śladu wody.
-Nie mamy czegoś w rodzaju podziemnego GPSa? –spytałam
-no jasne! –ucieszył się Nico
-ee serio istnieją podziemne GPSy? Tak tylko powiedziałam ale jeśli masz tu zasięg…
-nie głuptasie –przerwał mi i wyciągnął z tylnej kieszeni czarnych spodni kilkakrotnie złożoną karteczkę. Była z ciekawego materiału, złotego, na pewno nie z papieru czy z pergaminu.
-Dostałem to kilka miesięcy temu od Charona w ramach podziękowania za wyświadczenie mu pewnej przysługi.
-mapa Podziemia? –spytał Leo
-Tak. Problem w tym że nie za bardzo potrafię odnaleźć miejsce w którym się obecnie znajdujemy na mapie. Niczym się nie wyróżnia i chyba nigdy wcześniej tu nie byłem.
Fakt. Staliśmy na niewielkim wzgórzu, wokół nas tylko ciemność i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić.
-Możemy pójść tam w dół –wskazałam palcem –poszukamy tam czegoś co będzie charakterystyczne i odnajdziemy to na mapie.
-świetnie –zgodzili się równocześnie Nico i Leo.
Ruszyliśmy, coraz bardziej zagłębiając się w Podziemie. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do panującej tam ciemności. Ale mimo to stale się potykałam a Leo nawet zdołał się raz przewrócić. Tylko Nico szedł prawie bezszelestnie. Wiszące nad nami Stalaktyty  i spływająca po nich woda sprawiały, że skały były dużo bardziej śliskie, co też nie poprawiało komfortu podróży. Szliśmy parę dobrych godzin gdy w oddali ukazała się migocząca poświata. To światło (nie mam pojęcia skąd się tam wzięło) odbijało się od tafli czystego jak lustro podziemnego jeziora.
-No, już chyba wiem gdzie jesteśmy –powiedział Nico
odwrócił się w stronę jeziora i z niechęcia popatrzył na nas.
-mam dwie wiadomości. Dobrą i złą.
-wolimy najpierw usłyszeć tę dobrą-zdecydował Leo za nas oboje ale zgadzałam się z nim.
-stąd już niedaleko do pałacu mojego ojca
-a ta zła? –spytałam z wahaniem
-po pierwsze zbliżamy się też do jeziora Tantala a on na pewno nie da nam przejść w spokoju. W końcu potencjalnych gości miewa raz na jakieś tysiąc lat.
-oh, a po drugie?
-po drugie żeby wejść do Podziemia musimy sami przeprawić się przez Styks
-co?!
-wiem, też nie znoszę Tantala
-czekaj –powiedział Leo- „żeby dostać się do Podziemia”? To gdzie my, na młoty Hefajstosa, teraz jesteśmy?
Nico zabrał się do tłumaczenia
-Jesteśmy w podziemiu, owszem. Niektórzy nazywają to miejsce też Erebem. Osobiście jest mi to obojętne. Tam gdzie mieszka mój tata, gdzie są dusze, Cerber i tak dalej to takie centrum. Podziemie przez duże P. A pałac to centrum centra. Rozumiesz?
--aha, jasne-odparł Leo ale minę miał taką jakby siedział na Chińskim kazaniu, ja pewnie wyglądałam na podobnie ogłupiałą. Pozwoliliśmy jednak Nicowi sądzić, że wszystko doskonale zrozumieliśmy. Przez cały ten czas szliśmy i teraz dotarliśmy do jeziorka. Nie było w nim nic dziwnego oprócz tego, że z jego środka wystawała połowa nagiego faceta. Był stary i przeraźliwie chudy z koroną na łysej głowie. Tuż nad nim rosło dorodne drzewo owocowe, chyba Jabłoń.
-Goście! –ucieszył się na nasz widok. Szaleństwo czaiło się w jego rozbieganych, chytrych oczkach. Nie mógł skupić wzroku w jednym miejscu i zacierał ręce.
-cześć, Tantalu –przywitał się Nico bez entuzjazmu
-To moi przyjaciele. Lily Stone i Leo Valdez. A to Tantal. Dawny król Frygijski, syn Zeusa. Bogowie wpadli do niego na domówkę a on zaserwował im ludzianinę. Posiekał własnego syna, Peoplesa i zmieszał z kaszą i sosem. Nieźle co? Dlatego teraz tu siedzi.
Tantal zachichotał. Coś w tym obłąkańczym, nieszczerym śmiechu budziło we mnie przerażenie. Zaczęła boleć mnie głowa.
-Tantalu co się dzieje? Gdzie jest Charon?  -spytał Nico
-Ten stary dziad odszedł w końcu na emeryturę? Co za ulga. Jest koszmarny.
-nic nie wiesz? Na pewno?
-nic a nic, panie
Nico przystawił mu miecz do gardła, co jak dla mnie nie miało sensu, bo przecież koleś i tak już nie żyje. Ale może po śmierci panują jakieś inne standardy.
-oh teraz sobie przypominam –Tantal zaczął mówić sopranem pod wpływem ostrza miecza Nica –moi przyjaciele mówili coś o zniknięciu Przewoźnika i Bestii.
-Co to za Bestia? –zainteresował się Leo
-Cerber –Nico przełknął ślinę –co jeszcze?
-nic więcej nie wiem, panie. Jak pewnie zauważyłeś jestem przykuty do tej ziemi na wieki. Moi przyjaciele odwiedzają  mnie bardzo rzadko.
Schylił się by dosięgnąć wody, ale ta odsuwała się magicznie za każdym razem kiedy Tantal próbował jej dotknąć. To samo działo się z gałązkami jabłoni.
-chodźmy stąd –zaproponował Leo –od tego tu i tak nic więcej się nie dowiemy
W pełni popierałam ten pomysł. Głowa bolała mnie już porządnie.
-Okey –zgodził się Nico
-czekajcie! –krzyknął zdesperowany Tantal
-Ty! Lily! Jesteś córką Posejdona zgadza się? Na pewno potrafisz nakłonić tę wodę do posłuszeństwa.
-zapewne –potwierdziłam
-nie pomoże ci –powiedział sucho Nico
Tantal wyglądał na poruszonego.
Leo pociągnął mnie za rękaw –chodźmy
Ruszyłam za nim bo Tantalowi znowu zaczęło zbierać się na pogawędkę.
-Czekajcie! –wrzeszczał- Mam dobre jabłka! Opowiem Wam ciekawe Historie! Dam Wam przepis na potrawkę z syna!
potrawka z syna. Skrzywiłam się. Nie, Dziękuję. 

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Potrawka z syna... ciekawe ^^ Czekam na kolejne opowiadanko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejny? Podoba mi się ten vlog

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)! Kiedy następny? Życzę weny.



    *Twój blog jest serio super :)!



    *Lily x Nico ... to takie słodkie xD (ale z Leo też fajnie).

    *Serio czekam na koleiny rozdział :D!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!!
    Twój blog jest genialny!!! Z utęsknieniem wyczekuje kolejnych rozdziałów! <3
    Razem z przyjaciółką prowadzę bloga (nie dorastamy ci do pięt) tematyka oczywiście PJ i OH <3
    Z całego serca zachęcamy do czytania i komentowania. Dla was to tylko dwie minuty, a dla nas zastrzyk pozytywnej energii
    Pozdrawiam :*
    ~Malinoe bogini upiorów

    OdpowiedzUsuń